Strony

sobota, 24 marca 2018

rozkosz końcowa

Jestem jedną z wielu kobiet, która w przeszłości wyobrażała sobie swojego przyszłego męża, odnalazła go wśród tłumu, posiada teraz tego jedynego na wyłączność i ma go każdego dnia obok siebie, bliżej niż ktokolwiek by przypuszczał. Po ciężkim roku siedząc znowu na tym drewnianym parapecie, jak tamtej zimowej nocy piłam dla odmiany zimną wodę z dodatkiem limonki i pomarańczy. Zerknęłam przelotnie na szeroką szeroką, srebrną obrączkę z datą naszego ślubu i przypomniałam sobie długi odcinek czas, kiedy zamiast na moim palcu znajdowała się w starej zakurzonej szkatułce; jego tajemnica wpłynęła na mnie tak, że przez kilka tygodni nie wychodziłam z łóżka, rozmawiałam tylko z siostrą, a następnie pełna radości i seksapilu wybierałam się na nocne imprezy tańcząc wtulona w obce ramiona mężczyzn. Niejednokrotnie chciałam go zdradzić, zranić i zostawić jak malutkiego szczeniaczka na poboczu; powstrzymywało mnie gorące uczucie, które nie potrafiło minąć i wystarczył moment, kiedy u płci przeciwnej nie widziałam tych błękitnych tęczówek. Wówczas dziękowałam za taniec, przepiłam zazwyczaj te trzy minuty spędzone na parkiecie podczas każdej piosenki kieliszkiem wódki i wybiegałam na zewnątrz; przyłapywałam się na tym, że nie chcę nigdy zasnąć przy kimś innym niż mój mąż, nie chcę dotknąć nieznajomych warg, bo nikt oprócz niego nie zacznie mnie całować w ten znajomy subtelny sposób, jakby robił to pierwszy raz i był uczniem szkoły średniej, który boi się mojej reakcji na ten nieplanowany ruch. Ze śmiechem zobaczyłam parkujący samochód przed domem, jego z torbami zakupów, które mogłyby go przeciążyć, gdyby przestał jeść i pokazuję mu złożone z dłoni serce. Znowu tutaj jest, znowu jestem tutaj ja, jesteśmy razem i niczym się nie przejmujemy, bo mamy siebie, ogromne wsparcie dawane sobie nawzajem, a przyszłość widzimy w naszym góralskim domu. Zanim rozpakował jedzenie do lodówki i półek, postawiłam na stole jego ulubioną czarną kawę bez cukru i mleka, a jego uśmiech i mocny uścisk przekonał mnie, że nie popełniłam błędu, kiedy dałam mu pewnego wieczoru drugą szansę. Wiedziałam, że jego była żona poszła dawno w niepamięć, kocha mnie i niczego więcej nie potrzebujemy do szczęścia; siadając na werandzie, pijąc jaśminową herbatę i opierając głowę na jego klatce piersiowej zrozumiałam, że potrzebna była mi jedynie chwila przerwy, jak po ciężkim dniu pełnym zajęć od godziny ósmej, aż do ostatniego dzwonka w szkolnych murach. 


Jestem jednym z wielu mężczyzn, który w przeszłości wyobrażał sobie swoją przyszłą żonę, po jednym przypadkowym spotkaniu zrozumiałem, że to ta jedyna z miliona pozostałych i nie muszę dłużej szukać innej, a jedynie całować jej nawilżone usta, dbać o nią, jak o diament oraz znaleźć odpowiedni pierścionek, a także idealną datę na przyjęcie mojego nazwiska. Ponownie leżałem obok jej drobnego ciała przykrytego krótką białą i koronkową koszulką sięgającą do ud; miała ją podczas naszej nocy poślubnej, która mogłaby trwać w nieskończoność, uciekliśmy od naszych gości tuż przed wschodem słońca, a kiedy zamknęliśmy drzwi na klucz każdy wiedział, że młoda para nie wróci aż do poprawin. Moja lepsza połowa ułożyła na nagiej klatce piersiowej ciepłą dłoń, która zazwyczaj była zimna, a ja musiałem ogrzewać ręce, patrzeć jej w oczy i wsłuchiwać się w trzaskające drzewo w kominku. Poprawiając jej splątane włosy przypomniałem sobie tamten dzień przed świętami Bożego Narodzenia, kiedy przyszła do mojego rodzinnego domu, przywitała się z rodzicami, szwagierkami i spojrzała w stronę schodów, na których stałem nieruchomo; nie mogłem się ruszyć, kiedy po usłyszeniu dzwonka zobaczyłem jej sylwetkę, stała na tym maleńkim korytarzu w miodowym płaszczu ze śniegiem na czapce z pomponem i bransoletką, którą podarowałem jej przed wyprowadzką. Złota biżuteria z baletnicą i skoczkiem mieniła się w świetle, a ona bezgłośnie wypowiedziała wybaczam, które uwolniło mnie od koszmaru i muru, który budowałem szczelnie wokół siebie. Po degustacji maminych pierogów z kapustą i grzybami, spróbowaniu kompotu z suszonych śliwek i partyjki w szachy z moim tatą złączyła swoje chłodne palce z moimi i poprowadziła do pokoju, w którym spędziłem całe dzieciństwo; usiadła na łóżku, które dostałem przed piętnastymi urodzinami, patrzyła na turkusowe ściany, które malowałem tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego w gimnazjum. Przykucnąłem przy niej, położyłem dłonie na odkrytych przez spódnicę kolanach i czekałam, kiedy w końcu się odezwie. Cisza panująca w tym pomieszczeniu kąsała mnie z każdej strony, moja ukochana żona zatrzymała wzrok na naszym zaręczynowym zdjęciu, które stało na biurku, odkąd pośpiesznie zabrałem je z naszego domu; był to Sylwester, mrozu wcale nie było, a my staliśmy na długim balkonie chcąc odpocząć chwilę od głośnej muzyki na domówce u mojego znajomego; uklęknąłem przed nią, kiedy wybiła północ i przyrzekłem jej, że następnego Sylwestra spędzimy jako państwo Stoch. Ze łzami na policzkach zaczęła mnie całować, szeptać kilkukrotnie to jedno słowo i wówczas spędziliśmy najbardziej pokręconą noc w naszym życiu; nie mogliśmy się od siebie oderwać, zignorowaliśmy wołanie na kolację i wypuściliśmy wszystkie żale oraz radości w ciemność mojego pokoju. Teraz wyszeptałem jej do ucha, że bardzo ją kocham i patrząc na szeroki uśmiech nie musiałem dalej pisać do niej wiadomości o jednej treści 'Gdzie jesteś dziś? Sara nie musiała mi odpisywać, że jest w Poznaniu, we Wrocławiu lub na Mazurach, bo obecnie była przy mnie i czasami w szkole baletu, którą zaczęła prowadzić razem z siostrą.


Poprawiłam długą seledynową sukienkę na cienkich ramiączkach, spojrzałam na dwa odkryte tatuaże, jeden na lewej nodze przy kostce, a drugi na nadgarstku. Ciepło panujące w małym rodzinnym wydawnictwo próbowało wręcz mnie udusić; patrzyłam na spokojnego Kamila, który wypił drugi kubek zimnej wody i nie wiedziałam, kiedy podebrał tyle wewnętrznego spokoju. Nie mogłam uwierzyć, że przez własne dziecinne zachowanie ujawniłam się na tamtym konkursie, podczas którego zajął pierwsze miejsce. Stęskniona za nim wskoczyłam na jego biodra, zaczęłam delikatnie muskać jego wargę, wsunęłam jedną dłoń pod jego kurtkę, a po krótkiej chwili zobaczyłam blask lampy aparatu i tłum dziennikarzy wokół nas. Już nie było tylko zdjęć z naszego ślubu, nikt nie musiał szukać tajemniczej Sary, a moje ukrywanie się pod panieńskim nazwiskiem nic by nie dało, mieli moją twarz i całą postać. Po opublikowaniu artykułu nie mogłam cofnąć czasu, znajdowaliśmy się w większości gazet i stron plotkarskich; staliśmy się sławniejsi od wszystkich małżeństw w Polsce, a obecnie zamiast przyglądać się pracy nowo zatrudnionych dziewczyn, pod których opieką zostawiłam zaawansowane grupy małych baletnic czekałam na wywiad. Uśmiechając się w stronę młodej dziennikarki, pocałowałam męża i podążyłam do tego samego pokoju, w którym znajdzie się w ogniu pytań chwilę po mnie; chcieli nam zadać podobne pytania i przeprowadzić je bez obecności naszej drugiej połówki. Usiadłam wygodnie w pomarańczowym fotelu, spojrzałam na czyste sportowe buty i spojrzałam jak młodsza o dwa lata dziewczyna włączyła dyktafon. 

NW: Do niedawna mogliśmy podziwiać żonę Kamila Stocha tylko na ślubnych zdjęciach, od tamtej pory bardzo się zmieniłaś i nikt nie rozpoznał kim tak naprawdę jest znana baletnica przywożąca ze sobą puchary z różnych kontynentów świata, jak czujesz się z tym nagłym zafascynowaniem Twoją osobą? 

SS: Nagle okazało się, że wszyscy fani oprócz Kamila chcą widzieć także mnie, jestem bardzo skromną osobą, nie uważam, że jestem znaną baletnicą, która zasługuje na każdy puchar, robię to co kocham, a raczej robiłam *zaśmiałam się krótko* Nie jestem miłośniczką takiego zamieszania, każdy kto mnie zna powie, że jestem zwykłą kobietą, która czasami przypali ziemniaki albo umaluje nierówno paznokcie. Sądzę, że lepiej byłoby stać w tamtym cieniu męża i przytulać go dopiero w pokoju hotelowym, ale mijaliśmy się od nowego roku, więc wcale nie dziwię się sobie, że tak na niego zareagowałam w Trondheim. 

NW: Od zeszłorocznych wakacji prowadzisz szkołę tańca ze swoją siostrą bliźniaczką, prawda? 

SS: Tak, odkąd zrezygnowałam z wyjazdów za granicę, postanowiłyśmy połączyć nasze siły i bez wahania otworzyłyśmy szkołę w Zakopanym, gdzie prowadzimy mniej i bardziej zaawansowane grupy dziewczynek w wieku od trzech do dwunastu lat i serdecznie zapraszamy wszystkie młode damy, które marzą o fajnej atmosferze i niekończącej się ilości tiulu. 

NW: W takim razie sama będę musiała Was odwiedzić z moją czteroletnią córeczkę *uśmiechnęła się szeroko* Jaki prywatnie jest Kamil? 

SS: To ukryta kamera? *ponownie się zaśmiałam* Będę szczera aż do bólu. Kamil na pewno bywa zapominalski, co potwierdza fakt, że zamiast na badaniach o trzynastej zjawił się w szpitalu o piętnastej i dzwonił do mnie, bo nie może znaleźć swojej żony. Nie lubi gotować, tak samo jak ja, dlatego jak nikt nie patrzy, to jemy zupki chińskie. Zamiast odkurzania wybiera mycie naczyń i kocha prasować, za co daję mu milion całusów. To naprawdę uroczy facet. 

NW: Wspomniałaś coś o badaniach, czyli to prawda, że Wasza rodzina niedługo się powiększy?

SS: Nawet nie trzeba pytać, wystarczy spojrzeć *położyłam dłoń na brzuchu* Za dwa miesiące zostaniemy rodzicami, ale zanim to nastąpi, to będę wspierała moją siostrę podczas porodu, który zbliża się dużymi krokami, bo planowany termin wypada na dwudziestego piątego lipca. 

NW: Serdeczne gratulacje, z niecierpliwością czekamy na Waszą kopię. Wasz góralski dom urządzaliście razem? 

SS: Dziękujemy. Oczywiście, że dom urządzaliśmy razem, w tym samym momencie spodobały się nam te same meble do salonu i lustro do łazienki, mamy bardzo podobny gust. Nie było nawet żadnej kłótni przy wyborze kolorów ścian, bo wybieraliśmy identyczne albo bardzo podobne, chociaż Kamiś nie widział w nich różnicy. 

NW: Wiele małżeństw budowanych jest na kłamstwie, ale Wy musicie bardzo sobie ufać, co widać na każdym kroku, zgadzasz się z tym? 

SS: Wystarczy powiedzieć, że nie boję się chodzić przy Kamilu bez makijażu, więc muszę mu bardzo ufać *zachichotałam* 

NW: Co mogłabyś na koniec powiedzieć do swojego męża? 

SS: Kamil, jesteś moim jedyną miłością, pierwszym i ostatnim mężczyzną w życiu i bardzo Ci dziękuję, że wytrzymujesz z taką szaloną żoną, która stroi się na każde wyjście jak szczur na otwarcie kanału. Kocham Cię całym sercem. Pamiętaj, że jesteś moim każdym dniem i rozkoszą. *spojrzałam na bruneta opierającego się o framugę i odpięłam mikrofon, dziękując za wywiad* 


Z wyciszonym telefonem na kolanach czekałem z niecierpliwością na wyjście mojej żony, obawiałem się, aby ten pierwszy wywiad nie wprowadził w jej życie stresu; lekarz prowadzący nakazał, aby odpoczywała, cieszyła się z każdej chwili i otaczała się radosnymi rzeczami, dlatego kiedy dziennikarze nie dawali nam spokoju wybrałem pobliskie wydawnictwo, w którym pracowała córka znajomych moich dziadków i jej kilkuletni partner. Wypijając trzeci kubek zimnej wody oparłem się o framugę i wsłuchałem się w przedostatnie pytanie; mówiła płynnie, bez zawahania i nie słyszałem, aby łamał się jej głos. W tej chwili przyrzekłem sobie, że kiedy zostanę wypuszczony z tego samego studia zabiorę ją na dwie gałki smerfowych lodów, między którymi poczuje smak ukochanej wanilii. Wiedziałem, że bez zawahania przyjmie dodatkowe kalorie, a odkąd dowiedziałem się, że zostanę ojcem dbałem o nią i dzieci, które znajdowały się pod jej sercem z większą dokładnością. Odbierając wiadomość od Gregora dotarło do mnie, że kolejnym punktem naszej trasy nie będzie rodzinny dom, lecz wojewódzki szpital. Zerkając na kalendarz zrozumiałem, że dwójka dziewczynek, które miała urodzić Monika pośpieszyły się o dwadzieścia dni. Całując żonę w skroń zająłem to samo miejsce i spojrzałem w stronę mężczyzny, który wsunął na nos okulary i zanim włączył dyktafon, upił łyk herbaty. 

OM: Nie czujesz się zazdrosny, że dziennikarze i fotografowie bardziej zaczynają się interesować Twoją, piękną i bardzo zdolną żoną?

KS: Sara w prosty sposób odciążyła mnie od długich wywiadów, niekończących się sesji i uciekania od tłumu ludzi z kamerami i mikrofonami, za co bardzo jej dziękuję. 

OM: Chodziliście do tego samego liceum, mieszkaliście niedaleko siebie, ale wpadliście na siebie w ciszy małej kawiarni, potajemnego ciasta i kawy, jak to wyglądało? 

KS: Odkąd pamiętam w kawiarni mojej cioci spotykałem samych znajomych ludzi, Ząb nie jest ogromną miejscowością i zazwyczaj wszyscy się znali, ale tamtego dnia zobaczyłem ją po raz pierwszy, uczyła się do matury z rozszerzonej geografii, a ja bardzo uwielbiałem ten przedmiot. Jako dobry człowiek postanowiłem jej pomóc i serce zabiło mi szybciej, kiedy spojrzała na mnie tymi ciemnoniebieskimi tęczówkami pozostawiając mnie z gęsią skórką. 

OM: Jaka jest Twoja żona?

KS: Kochana, malutka osoba. Każdy by mógł powiedzieć, że jestem za chudy i za niski, ale proszę spojrzeć na nią. *zerknąłem w jej stronę* Jestem w stanie zjeść jej przesoloną zupę, a ona myśli, że naprawdę mi smakuje *mrugnąłem do niej* Ma milion pomysłów na minutę, ogląda ze mną mecze, przybija gwoździe i chciałaby naprawiać ze mną samochód. Totalnie zakręcona i mega fajna. 

OM: Tylko pozazdrościć, ale podobno przyczyniłeś się do tego, że zamiast pierwszej czwórki na wadze ona widzi już piątkę? 

KS: No cóż, sama usiadła na moich kolanach w bujanym fotelu i wzięła mnie za Świętego Mikołaja *poklepałem się po gładkich policzkach* A ja zawsze słucham o co prosi i spełniam jej marzenia. Trochę nam nudno w dwójkę, więc szesnastego września będę bardzo szczęśliwym człowiekiem.

OM: Gratuluję Wam, zdradzisz nam coś więcej niż Sara? 

KS: Zabroniła mi mówić, ale lubię łamać zasady *przesłałem jej buziaka* Powiem tylko tyle, że nie chcieliśmy być gorsi od Moniki i Gregora Schlienezauerów, również będziemy mieć dwójkę dzieci. 

OM: To podwójne gratulacje *spojrzał na nas uważnie* Teraz będę jak prawdziwa kobieta, Kamilu. Powiedz mi, kiedy wzięliście ślub i przy jakiej piosence był Wasz pierwszy taniec?

KS: Zabijcie mnie, a nie powiem *zaśmiałem się głośno* Żartowałem tylko, Saruś. Nasz ślub odbył się w czerwcu, jedenastego czerwca i zatańczyliśmy przy utworze ''Za szkłem", który wykonują Bracia.

OM: Wywiad prawie dobiegł końca, ale co chciałbyś jej teraz powiedzieć?

KS: Saro, jesteś całym moim światem, nic oprócz Ciebie nie jest ważne, jesteś moim początkiem, przebudzeniem i snem. *zacytowałem słowa z piosenki* Kocham Cię i nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy, że tyle lat już ze mną wytrzymujesz. *oddałem mikrofon i mocno się w nią wtuliłem szepcząc, że musimy jechać wspierać jej siostrę i szwagra, którzy owocnie dali sobie drugą szansę*



Po prostu DZIĘKUJĘ ❤!

11 komentarzy:

  1. Pierwsza! 🙆🙆 Oł yeah!😂😂
    Cudowny koniec! Jestem oczarowana 😍
    Wywiad genialnie wymyślony 😊👌
    Cieszę się, że jednak dała mu druga szansę, a także, że i Monice się ułożyło 😁
    Cudowna historia naprawdę ❤
    Pozdrawiam 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gratulacje miejsca 👏 Wywiad był moją wisienką na torcie Stochów, dziękuję ❤

      Usuń
  2. zaklepuję drugie miejsce :'))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dobra przyznaję się bez bicia, że uwierzyłam Ci na początku w bajeczkę o powrocie Sary w epilogu, ale szczerze dopełniła piękną odsłonę Stocha, którego odwzorowałaś najlepiej. Będę tęskniła za tym opowiadaniem, bo nauczyło mnie jak dla kogoś może być ważny drugi człowiek i jakie piękne życie staje się, kiedy znajdujesz rodzinę, która teraz pięknie się powiększa. W drugą szansę dla Kamila wierzyłam, natomiast zgodą między Moniką, a Gregorem totalnie mnie zaskoczyłaś. Dzięki, kochana i pisz dalej.

      Usuń
    2. Bajeczki lubią zmieniać się w trakcie 😂 Dziękuję za Twój komentarz i na chwilę obecną nie zamierzam rezygnować z pisania ❤

      Usuń
  3. dostałam takiej ochoty no i muszę przypomnieć sobie ''zostań, jeśli kochasz'' będę kiedyś <3 i to ja Ci dziękuję <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ten gif pojawił się dlatego, że wczoraj skończyłam drugą część tej historii, czekam 💕

      Usuń
  4. O nie, ten wywiad był serio wzruszający! Gdzie moje chusteczki?

    OdpowiedzUsuń
  5. 30 year-old Budget/Accounting Analyst I Danielle Newhouse, hailing from Dolbeau-Mistassini enjoys watching movies like Americano and Taxidermy. Took a trip to Kalwaria Zebrzydowska: Pilgrimage Park and drives a Ferrari 212 Export Berlinetta. strona tutaj

    OdpowiedzUsuń