Strony

sobota, 24 marca 2018

rozkosz końcowa

Jestem jedną z wielu kobiet, która w przeszłości wyobrażała sobie swojego przyszłego męża, odnalazła go wśród tłumu, posiada teraz tego jedynego na wyłączność i ma go każdego dnia obok siebie, bliżej niż ktokolwiek by przypuszczał. Po ciężkim roku siedząc znowu na tym drewnianym parapecie, jak tamtej zimowej nocy piłam dla odmiany zimną wodę z dodatkiem limonki i pomarańczy. Zerknęłam przelotnie na szeroką szeroką, srebrną obrączkę z datą naszego ślubu i przypomniałam sobie długi odcinek czas, kiedy zamiast na moim palcu znajdowała się w starej zakurzonej szkatułce; jego tajemnica wpłynęła na mnie tak, że przez kilka tygodni nie wychodziłam z łóżka, rozmawiałam tylko z siostrą, a następnie pełna radości i seksapilu wybierałam się na nocne imprezy tańcząc wtulona w obce ramiona mężczyzn. Niejednokrotnie chciałam go zdradzić, zranić i zostawić jak malutkiego szczeniaczka na poboczu; powstrzymywało mnie gorące uczucie, które nie potrafiło minąć i wystarczył moment, kiedy u płci przeciwnej nie widziałam tych błękitnych tęczówek. Wówczas dziękowałam za taniec, przepiłam zazwyczaj te trzy minuty spędzone na parkiecie podczas każdej piosenki kieliszkiem wódki i wybiegałam na zewnątrz; przyłapywałam się na tym, że nie chcę nigdy zasnąć przy kimś innym niż mój mąż, nie chcę dotknąć nieznajomych warg, bo nikt oprócz niego nie zacznie mnie całować w ten znajomy subtelny sposób, jakby robił to pierwszy raz i był uczniem szkoły średniej, który boi się mojej reakcji na ten nieplanowany ruch. Ze śmiechem zobaczyłam parkujący samochód przed domem, jego z torbami zakupów, które mogłyby go przeciążyć, gdyby przestał jeść i pokazuję mu złożone z dłoni serce. Znowu tutaj jest, znowu jestem tutaj ja, jesteśmy razem i niczym się nie przejmujemy, bo mamy siebie, ogromne wsparcie dawane sobie nawzajem, a przyszłość widzimy w naszym góralskim domu. Zanim rozpakował jedzenie do lodówki i półek, postawiłam na stole jego ulubioną czarną kawę bez cukru i mleka, a jego uśmiech i mocny uścisk przekonał mnie, że nie popełniłam błędu, kiedy dałam mu pewnego wieczoru drugą szansę. Wiedziałam, że jego była żona poszła dawno w niepamięć, kocha mnie i niczego więcej nie potrzebujemy do szczęścia; siadając na werandzie, pijąc jaśminową herbatę i opierając głowę na jego klatce piersiowej zrozumiałam, że potrzebna była mi jedynie chwila przerwy, jak po ciężkim dniu pełnym zajęć od godziny ósmej, aż do ostatniego dzwonka w szkolnych murach. 


Jestem jednym z wielu mężczyzn, który w przeszłości wyobrażał sobie swoją przyszłą żonę, po jednym przypadkowym spotkaniu zrozumiałem, że to ta jedyna z miliona pozostałych i nie muszę dłużej szukać innej, a jedynie całować jej nawilżone usta, dbać o nią, jak o diament oraz znaleźć odpowiedni pierścionek, a także idealną datę na przyjęcie mojego nazwiska. Ponownie leżałem obok jej drobnego ciała przykrytego krótką białą i koronkową koszulką sięgającą do ud; miała ją podczas naszej nocy poślubnej, która mogłaby trwać w nieskończoność, uciekliśmy od naszych gości tuż przed wschodem słońca, a kiedy zamknęliśmy drzwi na klucz każdy wiedział, że młoda para nie wróci aż do poprawin. Moja lepsza połowa ułożyła na nagiej klatce piersiowej ciepłą dłoń, która zazwyczaj była zimna, a ja musiałem ogrzewać ręce, patrzeć jej w oczy i wsłuchiwać się w trzaskające drzewo w kominku. Poprawiając jej splątane włosy przypomniałem sobie tamten dzień przed świętami Bożego Narodzenia, kiedy przyszła do mojego rodzinnego domu, przywitała się z rodzicami, szwagierkami i spojrzała w stronę schodów, na których stałem nieruchomo; nie mogłem się ruszyć, kiedy po usłyszeniu dzwonka zobaczyłem jej sylwetkę, stała na tym maleńkim korytarzu w miodowym płaszczu ze śniegiem na czapce z pomponem i bransoletką, którą podarowałem jej przed wyprowadzką. Złota biżuteria z baletnicą i skoczkiem mieniła się w świetle, a ona bezgłośnie wypowiedziała wybaczam, które uwolniło mnie od koszmaru i muru, który budowałem szczelnie wokół siebie. Po degustacji maminych pierogów z kapustą i grzybami, spróbowaniu kompotu z suszonych śliwek i partyjki w szachy z moim tatą złączyła swoje chłodne palce z moimi i poprowadziła do pokoju, w którym spędziłem całe dzieciństwo; usiadła na łóżku, które dostałem przed piętnastymi urodzinami, patrzyła na turkusowe ściany, które malowałem tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego w gimnazjum. Przykucnąłem przy niej, położyłem dłonie na odkrytych przez spódnicę kolanach i czekałam, kiedy w końcu się odezwie. Cisza panująca w tym pomieszczeniu kąsała mnie z każdej strony, moja ukochana żona zatrzymała wzrok na naszym zaręczynowym zdjęciu, które stało na biurku, odkąd pośpiesznie zabrałem je z naszego domu; był to Sylwester, mrozu wcale nie było, a my staliśmy na długim balkonie chcąc odpocząć chwilę od głośnej muzyki na domówce u mojego znajomego; uklęknąłem przed nią, kiedy wybiła północ i przyrzekłem jej, że następnego Sylwestra spędzimy jako państwo Stoch. Ze łzami na policzkach zaczęła mnie całować, szeptać kilkukrotnie to jedno słowo i wówczas spędziliśmy najbardziej pokręconą noc w naszym życiu; nie mogliśmy się od siebie oderwać, zignorowaliśmy wołanie na kolację i wypuściliśmy wszystkie żale oraz radości w ciemność mojego pokoju. Teraz wyszeptałem jej do ucha, że bardzo ją kocham i patrząc na szeroki uśmiech nie musiałem dalej pisać do niej wiadomości o jednej treści 'Gdzie jesteś dziś? Sara nie musiała mi odpisywać, że jest w Poznaniu, we Wrocławiu lub na Mazurach, bo obecnie była przy mnie i czasami w szkole baletu, którą zaczęła prowadzić razem z siostrą.


Poprawiłam długą seledynową sukienkę na cienkich ramiączkach, spojrzałam na dwa odkryte tatuaże, jeden na lewej nodze przy kostce, a drugi na nadgarstku. Ciepło panujące w małym rodzinnym wydawnictwo próbowało wręcz mnie udusić; patrzyłam na spokojnego Kamila, który wypił drugi kubek zimnej wody i nie wiedziałam, kiedy podebrał tyle wewnętrznego spokoju. Nie mogłam uwierzyć, że przez własne dziecinne zachowanie ujawniłam się na tamtym konkursie, podczas którego zajął pierwsze miejsce. Stęskniona za nim wskoczyłam na jego biodra, zaczęłam delikatnie muskać jego wargę, wsunęłam jedną dłoń pod jego kurtkę, a po krótkiej chwili zobaczyłam blask lampy aparatu i tłum dziennikarzy wokół nas. Już nie było tylko zdjęć z naszego ślubu, nikt nie musiał szukać tajemniczej Sary, a moje ukrywanie się pod panieńskim nazwiskiem nic by nie dało, mieli moją twarz i całą postać. Po opublikowaniu artykułu nie mogłam cofnąć czasu, znajdowaliśmy się w większości gazet i stron plotkarskich; staliśmy się sławniejsi od wszystkich małżeństw w Polsce, a obecnie zamiast przyglądać się pracy nowo zatrudnionych dziewczyn, pod których opieką zostawiłam zaawansowane grupy małych baletnic czekałam na wywiad. Uśmiechając się w stronę młodej dziennikarki, pocałowałam męża i podążyłam do tego samego pokoju, w którym znajdzie się w ogniu pytań chwilę po mnie; chcieli nam zadać podobne pytania i przeprowadzić je bez obecności naszej drugiej połówki. Usiadłam wygodnie w pomarańczowym fotelu, spojrzałam na czyste sportowe buty i spojrzałam jak młodsza o dwa lata dziewczyna włączyła dyktafon. 

NW: Do niedawna mogliśmy podziwiać żonę Kamila Stocha tylko na ślubnych zdjęciach, od tamtej pory bardzo się zmieniłaś i nikt nie rozpoznał kim tak naprawdę jest znana baletnica przywożąca ze sobą puchary z różnych kontynentów świata, jak czujesz się z tym nagłym zafascynowaniem Twoją osobą? 

SS: Nagle okazało się, że wszyscy fani oprócz Kamila chcą widzieć także mnie, jestem bardzo skromną osobą, nie uważam, że jestem znaną baletnicą, która zasługuje na każdy puchar, robię to co kocham, a raczej robiłam *zaśmiałam się krótko* Nie jestem miłośniczką takiego zamieszania, każdy kto mnie zna powie, że jestem zwykłą kobietą, która czasami przypali ziemniaki albo umaluje nierówno paznokcie. Sądzę, że lepiej byłoby stać w tamtym cieniu męża i przytulać go dopiero w pokoju hotelowym, ale mijaliśmy się od nowego roku, więc wcale nie dziwię się sobie, że tak na niego zareagowałam w Trondheim. 

NW: Od zeszłorocznych wakacji prowadzisz szkołę tańca ze swoją siostrą bliźniaczką, prawda? 

SS: Tak, odkąd zrezygnowałam z wyjazdów za granicę, postanowiłyśmy połączyć nasze siły i bez wahania otworzyłyśmy szkołę w Zakopanym, gdzie prowadzimy mniej i bardziej zaawansowane grupy dziewczynek w wieku od trzech do dwunastu lat i serdecznie zapraszamy wszystkie młode damy, które marzą o fajnej atmosferze i niekończącej się ilości tiulu. 

NW: W takim razie sama będę musiała Was odwiedzić z moją czteroletnią córeczkę *uśmiechnęła się szeroko* Jaki prywatnie jest Kamil? 

SS: To ukryta kamera? *ponownie się zaśmiałam* Będę szczera aż do bólu. Kamil na pewno bywa zapominalski, co potwierdza fakt, że zamiast na badaniach o trzynastej zjawił się w szpitalu o piętnastej i dzwonił do mnie, bo nie może znaleźć swojej żony. Nie lubi gotować, tak samo jak ja, dlatego jak nikt nie patrzy, to jemy zupki chińskie. Zamiast odkurzania wybiera mycie naczyń i kocha prasować, za co daję mu milion całusów. To naprawdę uroczy facet. 

NW: Wspomniałaś coś o badaniach, czyli to prawda, że Wasza rodzina niedługo się powiększy?

SS: Nawet nie trzeba pytać, wystarczy spojrzeć *położyłam dłoń na brzuchu* Za dwa miesiące zostaniemy rodzicami, ale zanim to nastąpi, to będę wspierała moją siostrę podczas porodu, który zbliża się dużymi krokami, bo planowany termin wypada na dwudziestego piątego lipca. 

NW: Serdeczne gratulacje, z niecierpliwością czekamy na Waszą kopię. Wasz góralski dom urządzaliście razem? 

SS: Dziękujemy. Oczywiście, że dom urządzaliśmy razem, w tym samym momencie spodobały się nam te same meble do salonu i lustro do łazienki, mamy bardzo podobny gust. Nie było nawet żadnej kłótni przy wyborze kolorów ścian, bo wybieraliśmy identyczne albo bardzo podobne, chociaż Kamiś nie widział w nich różnicy. 

NW: Wiele małżeństw budowanych jest na kłamstwie, ale Wy musicie bardzo sobie ufać, co widać na każdym kroku, zgadzasz się z tym? 

SS: Wystarczy powiedzieć, że nie boję się chodzić przy Kamilu bez makijażu, więc muszę mu bardzo ufać *zachichotałam* 

NW: Co mogłabyś na koniec powiedzieć do swojego męża? 

SS: Kamil, jesteś moim jedyną miłością, pierwszym i ostatnim mężczyzną w życiu i bardzo Ci dziękuję, że wytrzymujesz z taką szaloną żoną, która stroi się na każde wyjście jak szczur na otwarcie kanału. Kocham Cię całym sercem. Pamiętaj, że jesteś moim każdym dniem i rozkoszą. *spojrzałam na bruneta opierającego się o framugę i odpięłam mikrofon, dziękując za wywiad* 


Z wyciszonym telefonem na kolanach czekałem z niecierpliwością na wyjście mojej żony, obawiałem się, aby ten pierwszy wywiad nie wprowadził w jej życie stresu; lekarz prowadzący nakazał, aby odpoczywała, cieszyła się z każdej chwili i otaczała się radosnymi rzeczami, dlatego kiedy dziennikarze nie dawali nam spokoju wybrałem pobliskie wydawnictwo, w którym pracowała córka znajomych moich dziadków i jej kilkuletni partner. Wypijając trzeci kubek zimnej wody oparłem się o framugę i wsłuchałem się w przedostatnie pytanie; mówiła płynnie, bez zawahania i nie słyszałem, aby łamał się jej głos. W tej chwili przyrzekłem sobie, że kiedy zostanę wypuszczony z tego samego studia zabiorę ją na dwie gałki smerfowych lodów, między którymi poczuje smak ukochanej wanilii. Wiedziałem, że bez zawahania przyjmie dodatkowe kalorie, a odkąd dowiedziałem się, że zostanę ojcem dbałem o nią i dzieci, które znajdowały się pod jej sercem z większą dokładnością. Odbierając wiadomość od Gregora dotarło do mnie, że kolejnym punktem naszej trasy nie będzie rodzinny dom, lecz wojewódzki szpital. Zerkając na kalendarz zrozumiałem, że dwójka dziewczynek, które miała urodzić Monika pośpieszyły się o dwadzieścia dni. Całując żonę w skroń zająłem to samo miejsce i spojrzałem w stronę mężczyzny, który wsunął na nos okulary i zanim włączył dyktafon, upił łyk herbaty. 

OM: Nie czujesz się zazdrosny, że dziennikarze i fotografowie bardziej zaczynają się interesować Twoją, piękną i bardzo zdolną żoną?

KS: Sara w prosty sposób odciążyła mnie od długich wywiadów, niekończących się sesji i uciekania od tłumu ludzi z kamerami i mikrofonami, za co bardzo jej dziękuję. 

OM: Chodziliście do tego samego liceum, mieszkaliście niedaleko siebie, ale wpadliście na siebie w ciszy małej kawiarni, potajemnego ciasta i kawy, jak to wyglądało? 

KS: Odkąd pamiętam w kawiarni mojej cioci spotykałem samych znajomych ludzi, Ząb nie jest ogromną miejscowością i zazwyczaj wszyscy się znali, ale tamtego dnia zobaczyłem ją po raz pierwszy, uczyła się do matury z rozszerzonej geografii, a ja bardzo uwielbiałem ten przedmiot. Jako dobry człowiek postanowiłem jej pomóc i serce zabiło mi szybciej, kiedy spojrzała na mnie tymi ciemnoniebieskimi tęczówkami pozostawiając mnie z gęsią skórką. 

OM: Jaka jest Twoja żona?

KS: Kochana, malutka osoba. Każdy by mógł powiedzieć, że jestem za chudy i za niski, ale proszę spojrzeć na nią. *zerknąłem w jej stronę* Jestem w stanie zjeść jej przesoloną zupę, a ona myśli, że naprawdę mi smakuje *mrugnąłem do niej* Ma milion pomysłów na minutę, ogląda ze mną mecze, przybija gwoździe i chciałaby naprawiać ze mną samochód. Totalnie zakręcona i mega fajna. 

OM: Tylko pozazdrościć, ale podobno przyczyniłeś się do tego, że zamiast pierwszej czwórki na wadze ona widzi już piątkę? 

KS: No cóż, sama usiadła na moich kolanach w bujanym fotelu i wzięła mnie za Świętego Mikołaja *poklepałem się po gładkich policzkach* A ja zawsze słucham o co prosi i spełniam jej marzenia. Trochę nam nudno w dwójkę, więc szesnastego września będę bardzo szczęśliwym człowiekiem.

OM: Gratuluję Wam, zdradzisz nam coś więcej niż Sara? 

KS: Zabroniła mi mówić, ale lubię łamać zasady *przesłałem jej buziaka* Powiem tylko tyle, że nie chcieliśmy być gorsi od Moniki i Gregora Schlienezauerów, również będziemy mieć dwójkę dzieci. 

OM: To podwójne gratulacje *spojrzał na nas uważnie* Teraz będę jak prawdziwa kobieta, Kamilu. Powiedz mi, kiedy wzięliście ślub i przy jakiej piosence był Wasz pierwszy taniec?

KS: Zabijcie mnie, a nie powiem *zaśmiałem się głośno* Żartowałem tylko, Saruś. Nasz ślub odbył się w czerwcu, jedenastego czerwca i zatańczyliśmy przy utworze ''Za szkłem", który wykonują Bracia.

OM: Wywiad prawie dobiegł końca, ale co chciałbyś jej teraz powiedzieć?

KS: Saro, jesteś całym moim światem, nic oprócz Ciebie nie jest ważne, jesteś moim początkiem, przebudzeniem i snem. *zacytowałem słowa z piosenki* Kocham Cię i nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy, że tyle lat już ze mną wytrzymujesz. *oddałem mikrofon i mocno się w nią wtuliłem szepcząc, że musimy jechać wspierać jej siostrę i szwagra, którzy owocnie dali sobie drugą szansę*



Po prostu DZIĘKUJĘ ❤!

niedziela, 4 marca 2018

rozkosz dziesiąta

Chciałam krzyczeć, walczyć, tłuc i bić z całych sił, a jedynie zdecydowałam się na jeden pewny krok, kiedy nacisnęłam srebrną klamkę, wyplątałam się szybko z pasa, i zostawiłam go samego w samochodzie, kierując się w stronę najbliższego parkingu leśnego. Ze wszystkich stron kąsały mnie nerwy i świadomość naszej najbliższej przyszłości. Nie wiedziałam co będzie dalej, wszystko co zaplanowaliśmy rysowało się przede mną w pesymistycznych, odciągających wzrok barwach. Ciemne kolory oblały mój świat, jakby ktoś stanął nade mną i wylał kilka litrów czarnych farb. Naciągnęłam na głowę kaptur, nie przejmowałam się mrozem, silnymi podmuchami wiatru i śniegiem zdobiącym powoli uliczki związane z nazwami owoców; nie patrzyłam przed siebie, nie chciałam widzieć jak się we mnie wpatruje, a same oczy próbowałyby się kajać, moje emocje pomieszane ze słonymi łzami skapywały w równomiernym tempie, zdobiąc skrócony akt małżeństwa mojego męża i jego pierwszej żony, którą jak się okazało nie byłam ja. Obniżająca się temperatura odbierała każde ciepło, szalik powoli zsunął się z szyi, a ja pociągnęłam mocno zębami i pozbyłam się dwóch rękawiczek; nie przejmowałam się moją słabą odpornością, z którą borykałam się od dzieciństwa, kiedy biologiczna matka nie porzuciła mnie w oknie życia, lecz przy koszu na śmieci w parku, gdzie zostałam odnaleziona przez przypadkowego pijaczynę, który wracał do życia po kilku dniach balowania. Chciałam się rozchorować, nie znaleźć odpowiedniego lekarstwa, nie wyzdrowieć i odejść z tego świata, zostawiając go z poczuciem winy. W tej chwili czułam się, jak Oskar z uwielbianej lektury, który szukał zrozumienia u rodziców, jak róża, która chciała być najważniejsza przez całe życie albo kochanka porzucona chwilę przed powrotem tej, która nosiła nazwisko twojego ukochanego i chciała mieć z nim gromadkę dzieci. Czy nie zasłużyłam sobie na prawdę? Czym zawiniłam? Co mu zrobiłam, że przez sześć lat, które przeleciały jak przez palce nie zdecydował się na szczerą rozmowę? Przemierzając długi czerwony dywan w białej sukni, która kilkukrotnie plątała mi się pod nogami wierzyłam, że będę pierwszą kobietą słyszącą z jego ust słowa przysięgi małżeńskiej. Znałam historię o byłej narzeczonej; na początku nie zostałam zaakceptowana przez jego najbliższych, ale dlaczego tamtego czerwcowego dnia wszyscy odgrywali swoją rolę krok po kroku? Dławiąc się łzami, podarłam dokument na małe strzępy, jak robiłam to z kartkówkami, które nie miały dobrych ocen i wstając szybko z zimnej ławki, zaczęłam machać na okazję, jednocześnie pokazując mu środkowy palec z zaręczynowym pierścionkiem, przekazywanym w jego rodzinie z pokolenia na pokolenia od końcówki XIX wieku, kiedy najważniejsze pytanie usłyszała drobna rudowłosa kobieta z zielonymi tęczówki z ust swojego ukochanego, który był dla Kamila prapradziadkiem. 

-Nie zachowuj się jak dziecko. -zostałam mocno złapana za rękę, aż poczułam ból w łokciu, z którym jako nastolatka miałam problem. -To Ciebie kocham ponad wszystko, Sara. 


-Jeżeli kogoś się kocha, to nie wolno okłamywać tej osoby. W miłości najważniejsza jest prawda, a jeżeli ty nie wspomniałeś o takiej ważnej sprawie ze swojego życia, to ja nie potrafię brać Cię od dzisiaj na poważnie, zostaw mnie. -popchnęłam go, mierząc wściekłym wzrokiem; gdybym mogła zmieniać się z człowieka w zwierzę, rozgryzłabym go jak wilk swoją ofiarę. -Odejdź, no już! 


-To przeszłość, rozumiesz? Nienawidzę wracać do dawnych czasów i rozdrapywać starych ran. -nie rezygnując znowu mnie dotknął; użył mniej siły i delikatnie złączył nasze palce. 


-Byłam z Tobą szczera od początku, podzieliłam się z Tobą wszystkimi sekretami, wiesz o mnie wszystko, a co dostaję w zamian? Tchórza, który nie potrafił powiedzieć swojej żonie, że wcześniej był już w jednym związku małżeńskim. Kamil, nie oczekiwałam od Ciebie zbyt wiele, chciałam tylko prawdy, której nie potrafiłeś mi dać. -wypowiedziałam w pośpiechu, a kiedy zatrzymał się przy nas granatowy terenowy samochód; brat bliźniak mojego, wsiadłam bez zawahania i chciałam dostać się na niewielki parking dla gości hotelu, aby zasiąść za kierownicą swojego Jeepa z dwutysięcznego jedenastego roku. 



'czasem trzeba przemyć oczy łzami, aby widzieć lepiej'

Przed opuszczeniem murów domu dziecka usłyszałam ważne słowa, które potrafiły do mnie wrócić w każdej chwili. Miałam być twarda i przyrzekałam, że nigdy nie będę płakać; do tej pory wylewałam łzy szczęścia, kiedy dostałam wymarzoną pracę, mały pokój na poddaszu z widokiem na obszerny park z małym stawem i po zdobyciu serca należącego do cudownego mężczyzny, który potrafił poprawić mi humor samym śmiechem, a ja wsłuchując się w ten dźwięk, niedostępny dla niektórych, marzyłam o tym, aby nasz syn śmiał się identycznie, zdobywając pierwsze kroki, wypowiadając najprostsze słowa lub zakochując się na zawsze w jednej kobiecie. Ze schowaną twarzą między poduszkami dławiłam się coraz mocniej łzami, jeden świstek nieważnego dawno papierku odebrał mi więcej energii niż całe dwudziestosześcioletnie życie, które częściej zdobywałam z trudem niż dziecięcą beztroską. Podnosząc się powoli z miękkiego koca otworzyłam wielką szafę postawioną naprzeciwko łóżka tak, abyśmy z tej perspektywy mogli widzieć się w wiecznie lśniącym lustrze. Od razu przypomniałam sobie moment, w którym znaleźliśmy ostatni mebel, którego brakowało w naszej sypialni, a właściciele jedynego firmowego sklepu w pobliżu rozłożyli ręce, tłumacząc nam, że dany model nie zostanie więcej wyprodukowany, lecz krótko przed pierwszym dniem wiosny przed domem zaparkował ciężarowy samochód należący do wujka Kamila, a w środku znajdowała się biała szafa wykonana własnoręcznie przez mistrza mieszkającego w Zakopanym. W pośpiechu zdjęłam wszystkie wieszaki z moimi ubraniami rzucając je na środek niewielkiego pokoju. Nie mogłam dłużej zostać w pierwszym domu, którego nie musiałam dzielić z obcymi mi ludźmi; jako porzucone dziecko nauczyłam się akceptować wszystkich wokół nie zwracając uwagi na ich wygląd czy status materialny, lecz przekraczając próg naszego domu poczułam, że nareszcie mogę być bezpieczna i niepostrzegana jako ta pochodząca z bidula lub przypadek, który nie miał prawa powstać. Moją jedyną rodzinę stanowił świętujący w tym roku trzydzieste urodziny mężczyzna, był mój i każdej nocy obiecał, że zawsze będzie obok mnie i zrobi wszystko, abym mogła na starość powiedzieć naszym wnukom oraz prawnukom, że miałam szczęśliwe życie przy boku idealnego człowieka bez wad, bez skazy i jakichkolwiek błędów. Kładąc się na ciemnych panelach zrozumiałam, że to koniec mojej wizji o pięknej przyszłości, zepsuło nas jedno kłamstwo, które według mojego męża i jego najbliższych nie powinno zobaczyć światła dziennego napotykając po drodze kobietę z bagażem emocji, zauroczeniem do baletu i kilkoma tatuażami za dużo. Dotarło do mnie to, że oprócz niego nie miałam nikogo więcej; poczułam się, jakby ktoś odebrał mi tlen, wręczył strach i kazał samej znaleźć się wśród obcych osób, których obecność byłam w stanie znieść tylko ze starszym o cztery lata skoczkiem narciarskim. Czy ta jedna tajemnica odebrała mi normalne funkcjonowanie i spostrzeganie świata? Zaczęłam cała się trząść, bo wiedziałam, że teraz trudno będzie mi iść w lewo lub w prawo, a co dopiero spełniać marzenia, osiągać cele, których było naprawdę pełno. Depresyjnie go tutaj potrzebowałam, ale nie chciałam wybierać jego numeru, słuchać łamiącego się powoli głosu i depresyjnej prośby o powrót; w pośpiechu wystukałam dziewięć liczb, których na pamięć nauczyłam się w Tokio, kiedy moja siostra profesjonalnie miała odebrać mnie samą i odkryć, kto każdego dnia wysyła mi wiadomości związane w najintymniejszy sposób z moim mężem. 

-Monia, przyjedź do mnie, bo nie umiem walczyć w pojedynkę, bardzo potrzebuję Twojego wsparcia, siostrzyczko. -nagrałam się na pocztę głosową i oparłam się o łóżko, zerkając na kulę ziemską, która służyła nam jako lampa nocna. 

'samotność to taka straszna trwoga'

W największej rozsypce życiowej przypomniałam sobie, jak w hotelowej recepcji prawie wpadłam na osobę, która nie mogła dowiedzieć się o naszej relacji zrodzonej z cotygodniowych pomocy naukowych; gdybym należała do bardziej odważnych kobiet przyznałabym się jej do wszystkiego, opowiedziała ze szczegółami, co robi jej przyszły mąż z tegoroczną maturzystką w tym samym pokoju od wielu miesięcy. Nie byłam jednak w stanie rozebrać się z mojej tajemnicy do naga i pozbawić się tej adrenaliny, która towarzyszyła mi podczas długich nocy. Odwróciłam się do okna, dając przy okazji znak mojemu kochankowi, aby się wycofał. Ewa podsuwając młodemu pracownikowi moje zdjęcie nie zidentyfikowała tajemniczej brunetki, które jej narzeczony zabrał mi ostatniego wspólnego ranka, kiedy znalazł jedną z wielu kopii znajdującej się przez wiele lat w moim paszporcie, dowodzie osobistym i prawie jazdy, które podarowało mi całkowitą samodzielność. Tydzień później Kamil był wyłącznie mój, a gwarancja, że kiedyś znajdziemy nasze miejsce na Ziemi dała mi nadzieję, że to zapewnienie nie było kłamstwem, lecz najpiękniejszą prawdą. Zapinając błękitną jak jego oczy koszulę wiedziałem, że mój tusz wchłonie się w nią i zostanie moją pamiątkę po niewyobrażalnym bólu dostarczonym od niego i tej, która anonimowo pisała mi nazwę perfum mojego ukochanego i streściła sen, który mógł mu towarzyszyć w krainie Morfeusza, bo niejedno dziecko zazdrościłoby mu tych wrażeń po najczęściej ośmiu godzinach wypoczynku; on naprawdę potrafił być wtedy samochodem, postacią z bajki albo kimś z innej epoki. Uwierzyłam w te wiadomości, jak w Świętego Mikołaja i wysłałam na największą misję baletnicę z urazem, dla której musiałam jedynie wygrać konkurs, gdzie nie miałam konkurencji. Po usłyszeniu cichego pukania, nie zważając na mój niezbyt przekonujący wygląd otworzyłam drzwi, czując jak tak samo niska brunetka przytula się do mnie, jakby właśnie chciała uratować kogoś ważnego przed końcem świata.

-Chyba nadaję się na psychologa, bo niedawno na tym ramieniu wręcz wypłakał się jedyny w swoim rodzaju mistrz nart. -odezwała się dopiero, kiedy postawiła przede mną kubek jaśminowej herbaty, od której miałam zrobić dłuższy odwyk, ale potrzebowałam jej, jak narkoman swojej codziennej, dokładnie wymierzonej dawki. 

-Masz moc przyciągania. -wymusiłam uśmiech, który przypominał grymas obecny na fotelu u znienawidzonego dentysty. -Dziękuję, że tutaj jesteś. 

-Mam Ci tyle pytań do zadania, nie znam wielu odpowiedzi, nie wiem o Tobie podstawowych rzeczy. -usiadła na blacie gniotąc ręcznik papierowy. -Chciałabym wiedzieć, czy tak samo jak ja masz uczulenie na sierść i truskawki, czy jesteś również leworęczna, czy kochasz poniedziałki albo nienawidzisz, i wręcz plujesz zupą ogórkową, ale na to przyjdzie czas, bo jesteśmy piękne oraz młode. -zeskoczyła szybko i zaczęła głaskać moje proste włosy. -Kamil, popełnił błąd, ale nie możesz go skreślić, bo wspólnie zawalczymy o nasze małżeństwa. 

-O co zawalczymy? -oparzyłam się z wrażenia słodką herbatą. -Niewiele o Tobie wiem, bo również mam nieskończenie wiele pytań. Tak samo jak ty chcę wiedzieć, czy wolisz pracować w nocy niż w dzień, czy masz wadę wzroku w prawym oku i nie tolerujesz smaku rodzynek, ale tym ostatnim zdaniem odebrałaś mi możliwość racjonalnego myślenia. 

-Może nie noszę obrączki, nie mamy takiego długiego stażu jak Wy, ale od dziesięciu miesięcy jestem żoną samego Gregora Schlierenzauera, z którym czasami mamy większe zgrzyty niż Ty ze Stochem. -zachichotała powodując większe zdziwienie niż przed sekundą. -Mamy gust do skoczków narciarskich, ale to Ty masz szansę uratować Was przed rozwodem, natomiast ja jestem z moim mężem w separacji i jakby tego było mało, spędzam z nim kilka nocy w miesiącu. 

Poczułam się jakby ktoś zanurzył moją głowę w wodzie i nie chciał mnie puścić. Przez informację z życia prywatnego mojej siostry miałam wrażenie, że robiąc krok na linie spadam w dół, gdzie nie ma żadnego ratunku. Teraz zrozumiałam, że obydwie lubimy problemy, wieczny chaos, a mój związek z Kamilem opierający się od początku na spotkaniach w poniedziałki przed rozpoczęciem moich zajęć lekcyjnych i w piątkowe wieczory co trzy tygodnie nie był połączeniem takich kłopotów pozostających często bez wyjścia. My byliśmy w stanie zaryzykować, obecnie mocno żałować i odczuwać, że serce mam zarysowane. Oni natomiast musieli walczyć ze sobą na prywatnych spotkaniach z psychologiem i udawać, że od dnia ślubu nic się nie zmieniło, kiedy brunetka przekraczała próg jego pokoju na zawodach w Polsce lub za granicą. 

-Zrozum, że o Was warto zawalczyć, a my więcej gramy, niż żyjemy. Gregor ma kochanki w każdym zakamarku świata, ja również żyję w związku z aktorem teatralnym i zastanawiam się, czy przypadkiem nie zamienić zagranicznego nazwiska znowu na polskie. -westchnęła i wyjęła spod bluzki naszyjnik z przypiętą obrączką. -Tylko ten kawałek metalu nas łączy i wydaje mi się, że nic więcej, a Ty z Kamilem macie piękną przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, która może dostarczyć Wam wielu wrażeń i wspomnień. -zaczęła przyglądać się swojej bransoletce. -Tylko ty pasujesz na panią Stoch, kochana, więc wykorzystaj szansę, że już nosisz to nazwisko i nie próbuj jej zmarnować, bo mój szwagier to naprawdę fajny człowiek, który potrzebuje dziewczyny podobnej do Phoebe Tonkin niż zwykłej fotografki. 



epilog planuję w innej formie
mówiłam, że Sary będzie stanowczo mniej
życie potrafi być zaskakujące