Strony

piątek, 22 grudnia 2017

rozkosz szósta

Obolały opadłem na twardy materac; między palcami trzymałem chłodny medal połyskujący w styczniowych promieniach słońca, dedykowany w prószącym śniegu i mrozie mojej żonie. Jedynej kobiecie, której ufałem bezgranicznie, kochałem całym sercem i nie podejrzewałem o zdrady, ale w mojej głowie zaczęły powstawać scenariusze, o których nie chciałem mieć pojęcia i doskonale wiedziałem, że wielu reżyserów dałoby się pociąć, aby widzowie tuż po dwudziestej mogli zobaczyć podobną historię na ekranach swoich telewizorów. Przeczesując kilkukrotnie włosy widziałem przed oczami szyderczy uśmiech masażystki i jej radość, kiedy powoli aplikowała mi ból jak starsza pielęgniarka, która z radością szczepiła mnie przed różnorodnymi chorobami. Swoim wręcz dziecinnym zachowaniem powodowała, że ciśnienie stanowczo wzrastało, a gdyby nie dobre geny po rodzicach, włosy posypane byłyby siwizną i zamiast dwudziestodziewięciolatka przypominałbym pana w starszym wieku, któremu brakowałoby jedynie modnej, ozdobnej laski inwalidzkiej. Wierzyłem w wierność żony i nie zamierzałem w pierwszej chwili się poddawać; dziadek wielokrotnie powtarzał, że nawet jeżeli coś między nami mocno się zepsuje, musimy walczyć o nasz związek do ostatniego tchu. Wiedziałem, że jeżeli dopuściła się zdrady, to nie skleję swojego serca klejem SuperGlue, ale składanie pozwu rozwodowego nie należało do moich marzeń; będę o nią walczył, uleczę zranione uczucie, ale moja miłość do niej nigdy się nie zmieni. 


Są ludzie są serca, jeden żar
Są myśli namiętne, w twoich ja...


Tuż po zmierzchu siedziałem obok dzieci Żyły i obrzucony byłem okruszkami po słodyczach; rodzeństwo rzucało na mnie puste paczki po popcornie, chipsach, żelkach i orzeszkach w paprykowej panierce, a następnie cieszyły się, kiedy mój czarny sweter z reniferem nie był nieskazitelnie czysty. Wspólnie obejrzeliśmy dziesięć odcinków ich ulubionej bajki; na początku zupełnie nie mogli się zgodzić, odbyła się dosyć długa i zacięta bitwa o pilota, ale kiedy usiadłem między nimi, zabrałem wszystkie poduszki, to zamienili się w grzeczne aniołki, podając mi tytuł dobranocki. Zaspany trzymałem na kolanach pięcioletnią Karolinę, która udowodniła, że wytrzyma dłużej od wtulonego w mój bok dziesięcioletniego Jakuba. Dziewczynka dalej wpatrywała się w losy małej syrenki, a podczas napisów końcowych głośno klaskała i spoglądając na mnie ciemnymi oczami błagała, abym nie wyłączył telewizora do rana. Odmówiłem jej, kiedy zobaczyłem godzinę na srebrnym zegarku i przykrywając ją kocem, zacząłem głaskać ją po prostych włosach. 

-Wiesz, że takie małe dzieci jak ty powinny dawno już spać? -uśmiechnąłem się do niej, pocierając ciężkie powieki. 

-Wcale nie jestem małą dziewczynką, mam już chłopaka, ale ani słowa o tym tacie, wujku. -zaśmiała się, ukazując brak górnych i dolnych jedynek. 

-Musi on mieć z Tobą ogromne szczęście, słońce. -podałem jej brązowego misia z czerwonym sercem, na którym napisane było kocham cię i od razu przypomniało mi się, kiedy na pierwsze Mikołajki podarowałem identyczny prezent Sarze, lecz jej maskotka była prawie taka wysoka, jak ona. 

Kiedy dzieciaki stanowczo wybrały krainę Morfeusza, usiadłem na drewnianym parapecie i spoglądałem na mieszający się deszcz ze śnieg. Zaczęły wracać wspomnienia; znowu widziałem intensywną czerwień na jej krótkich paznokciach, kiedy wsuwałem na palec chłodną obrączkę przed najbliższą rodziną i księdzem, u którego do chrztu podali mnie rodzice, przyjąłem pierwszą komunię świętą i w wieku piętnastu lat w gorące majowe popołudnie byłem u bierzmowania. Odkładając wyciszony telefon wpatrywałem się w czysty ekran, aby tylko nie ominąć jednej wiadomości albo połączenia od niej. Chciałem jej głosu, widoku, zapachu, czyli całej młodszej o kilka lat kobiety. Gdyby w tej chwili dziennikarze zadali mi podstawowe pytanie 'czego brakuje Kamilowi Wiktorowi Stochowi? odpowiedziałbym, że tylko żony, bo bez niej świat i ludzie wyglądali zupełnie inaczej, było po prostu pusto, a wszystko zmieniał jej serdeczny uśmiech. Mogliby pobierać wysoki podatek od miłości, ale chciałem, aby była obok i razem ze mną pilnowała przyszłą uczennicę zerówki i trzecioklasistę, który niespełna dwie godziny temu rozwiązywał skomplikowane dla niego zadania matematyczne. 


Sara: Postaram się wrócić jutro, szykuj się na powrót żony, bo już nigdy Cię nie zostawię. Buziaki ode mnie i mojej kochanej chrześniaczki

Jedno zdanie zmieniło cały światopogląd; okazało się, że nowy rok wcale nie musi być zły, życie zawodowe się układało, a przez wiadomość brunetki na poczcie nawet tabletki nasenne w niczym mi nie pomogą. Nie przejmowałem się bólem kolana, zmęczeniem i plotkami, które na mój temat tworzyła masażystka. Mógłbym nawet dostać od żony patelnią w głowie, a i tak byłoby wszystko idealnie, bo przy baletnicy nosiłem różowe okulary i życie kręciło się jedynie pozytywnie.  

'w oczy patrzy nam prawda, którą już znasz'

Pamiętałem dzień, w którym miałem przedstawić ją moim rodzicom i mieszkającymi z nami dziadkami; siostry wówczas wyjechały zaliczyć ostatnie sesje, a ja obawiałem się, że bez nich będzie zupełnie inaczej, bo one zagwarantowałyby Sarze rozmowę i poczucie bezpieczeństwa przy drewnianym stole. Od rana siedziałem w jej wynajętym pokoju; nerwy zapijała chłodną, słodką melisą, którą miała zaparzoną w wysokim dzbanku. Śmiałem się cicho pod nosem, a ona za każdym razem szczypała mnie mocno w ramię i powtarzała, że rodzina nigdy jej nie zaakceptuje, bo gdyby nie ona byłbym już dwa tygodnie po ślubie. Naburmuszona wyrzuciła z szafy dwanaście sukienek, na dywanie porozrzucane były sandałki, buty na koturnie albo szpilki. Gdybym został dopuszczony do słowa zabrałbym ją w krótkiej koszulce, szarych spodniach dresowych, bez makijażu i z rozczochranymi włosami. Sam znajdowałem się w niewygodnej sytuacji, kiedy psycholog sądowy i pracownica urzędu miasta oznajmili mi, że nie chcą widzieć mojej nowej wybranki serca, nie pokochają jak własnej córki i najlepszym rozwiązaniem będzie zakup wielkiego bukietu róż i błaganie Ewy na kolanach o wybaczenie. Kładąc się na łóżku i spoglądając kątem oka na jej chabrowy stanik wiedziałem, że szybciej rozjaśnił bym włosy albo zjadł znienawidzone grzyby, niż miałbym wybrać się pod biały dwupiętrowy dom z kotami na podwórku. Pociągając dziewczynę za rękę, poczułem jej ciepło na swoim ciele i po chwili całując się namiętnie zrozumiałem, że jeżeli spotkanie nie zaliczy się do udanych zabiorę ją na mocnego drinka, a siebie na zielonego shota. Opinia osób, którzy towarzyszyli mi i kochali od dwudziestego piątego maja tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego siódmego przestała mieć znaczenie; to ja miałem spędzić z Sarą resztę życia i nie miałem zamiaru szukać im synowej, z której byliby zadowoleni. Ja byłem zakochany po uszy w wychowance domu dziecka, a w snach widziałem nas razem za miesiąc, za rok i nawet za pięćdziesiąt lat z własnymi pociechami, a także wnukami. 

-Kamil! -usłyszałem znajomy głos i zostawiłem dawne czasy za sobą. -Kamil, skarbie. -ucałowała mnie w policzek stając na palcach; miałem zaledwie sto siedemdziesiąt trzy centymetry i jako mężczyzna byłem niski, ale dla niej stanowczo za wysoki. Uwielbiałem jej wzrost, a najbardziej rozśmieszał mnie moment, kiedy opatulona w koc w mojej koszulce próbowała powstrzymać się przed podkradaniem słodyczy - wyglądała jak mała, urocza dziewczynka, która nie chce, aby ktokolwiek zauważył brak jednego cukierka. 

-Dobry wieczór, proszę pani. -zerknąłem na nią, jakby zabrała mi podarowany prezent i nie miałem zamiaru mówić nic więcej. 

-Widzę, że oprócz firmowego przywitania nie czeka mnie nic więcej. Przepraszam i zapraszam do mnie. -wskazała na znajomy hotel, przed którym wyczekiwałem na nią, lecz jej nie spotkałem. -Musimy szczerze porozmawiać i nie będziemy tylko w dwójkę. 

Pokonywałem kilka metrów, jakby właścicielka ciemnozielonej kurtki i różowych butów prowadziła mnie na skazanie; kropelki potu czułem na plecach, a cisza z jej strony jeszcze bardziej mnie rozpraszała. Zamykając za nią drzwi, odetchnąłem z ulgą, kiedy nikogo więcej oprócz nas nie było w jednoosobowym  pokoju; usiadłem w wiklinowym fotelu i czekałem na wyrok. Spojrzałem na Sarę ostatni raz i zamknąłem oczy - co z tego, że za chwilę będę się kajał? co mi pomoże fakt, iż nie spałem z zatrudnioną rok temu masażystką, kiedy nie miałem na swoją wierność żadnych dowodów? byłem jak zagubiona owieczka, która potrzebuje nawrócenia. Bawiąc się pilotem i czekając na powrót z łazienki nacisnąłem przypadkowo start i zagryzając mocno zęby na wardze, nie wierzyłem w to co słyszę i widzę. Leciało podsumowanie dnia; prezenter w okularach z tworzącą się łysiną na głowie komentował tragiczne wydarzenie sprzed kilkunastu minut. W górnym prawym rogu znajdował się rozbity samochód, a mężczyzna kurczliwie trzymał mikrofon przy ustach; nie spojrzałem nawet na wychodzącą brunetkę, liczyły się tylko jego słowa wypowiedziane ochrypniętym głosem, z trudem poinformował mnie i inne rodziny poszkodowanych o życiowej tragedii. 

-Samolot Ryanair, lot KS12O3, który wystartował z Tokio w kierunku Wrocławia, rozbił się w Kazachstanie Wschodnim o dziewiętnastej czterdzieści cztery. Na pokładzie wraz z pracownikami znajdowało się sto dwanaście osób; obecnie wiemy, że trzydziestu z nich zginęło. Wśród podróżujących znajdowała się żona polskiego skoczka Kamila Stocha. 



Wesołych Świąt i szczęśliwego nowego roku, kochani

20 komentarzy:

  1. po tym gifie to coś czuję, że Stoch szczęśliwego nie będzie miał :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. okaże się po nowym roku

      Usuń
    2. a kto wie czy za rogiem nie stoi Sara z Bogiem? jak to jest możliwe, że przebywa z nim w jednym pokoju i jednocześnie podróżowała rozbitym samolotem, być może nie żyjąc od tych kilkunastu minut? nawiedził go tutaj duch żony? nawet jak miałam siedem lat i koleżanka straszyła mnie takimi historyjkami to nie wierzę, że Kamil połączył świat rzeczywisty z tym pozaziemskim. czekam na wyjaśnienia i trochę mi smutno, bo on miał jedynie się kajać, a nie przebywać w żałobie. wesołych, skarbie :-*

      Usuń
    3. za pomocą magii jest w dwóch miejscach :D

      Usuń
  2. Jak zawsze mnie zaskakujesz, kochanie. Kompletnie się tego nie spodziewałam. Rozdział jak zawsze był cudowny i czekam z niecierpliwością na kolejny ❣

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przecież wiesz, że uwielbiam Cię zaskakiwać :3

      Usuń
  3. Karolina, masz wpierdololololol 💔 japierdole, co ty tutaj zrobiłaś - to nie będzie prawda, obiecaj 💓

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aleksandra, ja twojego wpierdolololo wcale się nie boję

      Usuń
  4. Genialny 💖
    Mam nadzieję,że to się dobrze zakończy 😏 Nieźle sobie to wymyśliłaś 🤔
    Pozdrawiam 😘

    OdpowiedzUsuń
  5. obecność obowiązkowa, ale po świętach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nagłówek nowego posta mówi sam za siebie, więc chyba na szczęście mam nie liczyć, chociaż może jak to małe dziecko będę wierzyła do ostatniej chwili w coś, co nie ma szans na polepszenie sytuacji. Trzymaj się mistrzu :) Lil

      Usuń
    2. zawsze jest chociaż kropelka nadziei na szczęście :)

      Usuń
  6. Cooo? Nie, nie nie, na pewno nie ona, nie może! Nie zgadzam się.

    https://sublimacyjnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Łooo... Kobieto tego to się kompletnie nie spodziewałam. Nie wyobrażasz sobie jak bardzo teraz nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku :*

    OdpowiedzUsuń