Strony

czwartek, 28 grudnia 2017

rozkosz siódma

-Żegnamy dzisiaj zmarłą tragicznie dwudziestosześcioletnią Sarę Janinę Stoch; dziewczynę, która żyła przede wszystkim dla innych, kochała i walczyła o każde marzenie niekoniecznie swoje. -ksiądz poprawił mikrofon i bardziej się wyprostował. -Pamiętam nasze pierwsze spotkanie; siostry zakonne zaprosiły mnie do swojej placówki na ulicy Felicjańskiej, abym ochrzcił znalezione nad ranem dziecko. Leżała samotnie w sali, opiekowała się nią jej przyszła matka chrzestna, a mała dziewczynka spoglądała na mnie swoimi zaspanymi ciemnoniebieskimi oczami. Była cudem, naszą iskiereczką i perełeczką. Miała wówczas niecałe dwa miesiące, a nie musiała nikogo przekonywać do miłości, bo każdemu z nas tam obecnych bardzo szybko skradła serca i stała się częścią naszej pięćdziesięcioosobowej rodziny. -trzęsącą się dłonią wytarł pojedynczą łzę i powędrował wzrokiem w stronę Kamila, który na kolanach trzymał bukiet czerwonych róż, a w jego ramię wtulona była matka. -Kochana Saro w moich wspomnieniach zostaniesz tym noworodkiem w różowych śpioszkach, dziewczynką przychodzącą do mnie na lekcje religii, uśmiechniętą nastolatką, którą wspierałem w trudnych, ale także radosnych chwilach i kobietą kochającą całym sercem tego jedynego, o którym opowiadałaś mi godzinami. -uśmiechnął się nikle i ostatni raz spojrzał na bladą brunetkę ubraną w piękną, bordową sukienką z widocznymi zasinieniami na czole.

Gdyby nie ten proroczy sen wsiadłabym do pechowego samolotu KS12O3. Gdybym nie zobaczyła siebie w brązowej trumnie dołączyłabym do liczby rannych albo zmarłych podróżujących. Lista z każdym wydaniem wiadomości znacznie się powiększała; pierwsza liczba trzy w zawrotnym tempie zamieniła się w sześć. Zginęli bezbronni ludzie, którzy tak samo jak ja chcieli spotkać się ze swoją rodziną i cieszyć się wspólnymi, pięknymi chwilami. Smutna przekroczyłam wejście hotelu, spojrzałam na śpiącego recepcjonistę i w pośpiechu zaczęłam poszukiwać odpowiedniego pokoju. Musiałam znaleźć męża, przytulić go i obiecać, że nigdy więcej nie pojadę na żaden konkurs ani nie wybiorę się w podróż tym rodzajem transportu. Bałam się o jego stan psychiczny; pragnęłam, aby moja siostra bliźniaczka udawała przed nim tą ukochaną dziewczynę, która kolejne serce skradła podczas długiej nauki geografii. Mijając rząd okien widziałam odbijające się promienie słoneczne o kilkucentymetrowy śnieg; w zeszłym roku w tym samym miejscu obrzucałam go śnieżkami i nie mogłam przestać się śmiać, kiedy wrzucił mnie w największą zaspę, przygniatając ciężarem swojego ciała. Ciągnąć za sobą ciężką walizkę, poprawiłam słuchawki, w których od godziny leciały spokojne ballady i przystanęłam na piętrze mijając kolejne drzwi od pokoju. Pod nosem mówiłam utworzone złote liczby i chciałam zapukać do każdych z nich. Rozmawialiśmy wiele razy, ale nie zapytałam się o jedną z najważniejszych rzeczy. 

-Dwieście dziewięć, dwieście dziesięć, dwieście jedenaście. -poprawiając włosy zaczęłam gnieść w dłoni zimową czapkę z pomponem. -Gdzie ty możesz być, skarbie? 

-Mój pokój znajduje się na drugim piętrze, dwieście czterdzieści dziewięć, nie pamiętasz już? -zostałam złapana za biodra i ktoś przyciągnął mnie do siebie, całując w czoło. -Czemu mi uciekłaś bez słowa pożegnania? 

-Okej, Schlierenzauer. -spojrzałam na niego i byłam zaskoczona jego powitaniem; w tamtym roku Kamil przedstawił mi austriackiego skoczka i do tej pory żyłam w przekonaniu, że wystarczająco dobrze nie zapamiętał mojej twarzy. -Niczego Ci nie obiecałam i nigdy w pokoju u Ciebie nie byłam. 

-Jeżeli nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego po dwóch nocach, to wystarczyło powiedzieć, przecież się przez to nie zabiję. -obserwował uważnie, kiedy odpięłam zamek od zimowej kurtki i schowałam rękawiczki do kieszeni razem z telefonem. 

-Chyba, a raczej na pewno miałeś do czynienia z inną kobietą, ale przydasz mi się do czegoś innego. Gdzie pokój ma Twój największy, polski rywal? 

-Tam. -wskazał na ostatnie drzwi po lewej stronie. -Przepraszam, ale byłem pewny, że mam do czynienia z Moniką, jesteście do siebie bardzo podobne. -zniknął za zakrętem, a ja zapukałam kilkukrotnie do mahoniowych drzwi próbując je otworzyć, ale były zamknięte. 


Ale wciąż wiem kiedy masz urodziny
I jaka jest ulubiona piosenka twojej mamy


Miejsce nazwane oficjalnie 'Słodką Zemstą', a potocznie imieniem właścicielki stało się moją oazą, w której w wolne dni uczyłam się od rana do wieczora, a w trakcie kilku półgodzinnych przerw oglądałam odcinek ulubionego serialu albo zaczyta byłam w powieściach znanych mi od dawna autorów. Po spotkaniu, które odbyło się w pierwszy dzień moich ferii nie mogłam uwierzyć, że w tej miejscowości są jeszcze osoby, a w szczególności mężczyźni, którzy w przeciągu krótkiej chwili są w stanie zawładnąć moim umysłem i ciałem. Nawet w snach gościła mi sylwetka nieznajomego bruneta, który miał tylko jedną wadą, narzeczoną, a z inną kobietą nie zamierzałam walczyć. Wpatrując się w wyczyszczony ekran laptopa, uśmiechnęłam się do blondynki, która zaczesana w wysokiego koka dokładała ciasta na wystawę, a po chwili zaniosła kawę z mlekiem do stolika obok, przy którym siedziała szczupła dziewczyna nieco starsza ode mnie, bawiła się bynajmniej zaręczynowym pierścionkiem, a obok niej stał drogi model aparatu fotograficznego. Zlustrowałam urządzenie jeszcze raz i nawet gdybym opiekowała się częściej trójką wnuków sąsiadki albo brała więcej dyżurów jako ratownik na pobliskim basenie zapłaciłabym z góry za wynajmowany na poddaszu pokój, w którym zamieszkałam w dniu moich osiemnastych urodzin. Czytając następną definicję i zerkając w stronę zadań zatytułowanych 'powtórka przed maturą' myślałam o tamtym chłopaku; widziałam jego uśmiech, rozpoznałabym bez zawahania zapach jego perfum i chciałam, aby jego palce dotykały każdego mojego zakamarku. Nie wierzyłam w miłość, ale także nie liczyłam na krótkie zastępstwo i przelotny romans; jako wychowanka domu dziecka nie wiedziałam jak zostałabym pokochana przez rodziców, więc chciałam mieć swojego narzeczonego, który siedziałby tutaj obok i wybierałby ze mną czerwone albo białe wytrawne wino. Wówczas zakładając długą kurtkę zwróciłam swój natarczywy wzrok na niego - siedział odwrócony, spoglądał na katalog z sukniami ślubnymi, nic nie poczuł, a moje serce uderzało coraz szybciej i bez przyczyny chciałam podejść i pocałować go na jej oczach, ale po cichu zapłaciłam za słodycz, jaśminową herbatą i niezauważalnie wrzuciłam mu do kieszeni bluzy numer telefonu zapisany śliwkową szminką, a pod spodem znajdowała się tylko jedna prośba 'chciałabym, abyś jeszcze wytłumaczył mi kilka zagadnień'

Niemożliwe nie może się zdarzyć, wobec tego pozornie niemożliwe musi być możliwe.

Przysypiając na miękkim czerwonym dywanie rozłożonym na środku korytarza, zapukałam ponownie do drzwi, za którymi powinien znajdować się jedyny mężczyzna, którego pokochałam i nie chciałam zamieniać go na innego, bo za bardzo zaczęło mi zależeć już nawet w dwa tysiące dziewiątym roku. Upijając łyk gorącej czekolady z tekturowego kubka próbowałam wybrać ponownie swój numer telefonu. Chciałam jednocześnie zobaczyć męża i podziękować odnalezionej siostrze za dokładną troskę przekazaną dwudziestosiedmioletniemu skoczkowi. Cieszyłam się, kiedy zadzwoniła do mnie poprzedniej nocy i zagwarantowała, że wierniejszego chłopaka od swojego szwagra nie widziała w życiu, ale nie mogłam uwierzyć w fakt, że jako Sara Stoch przysłana tutaj w jednym celu zabawiła się w romans z Gregorem. W tym momencie najbardziej tęskniłam za kamilowym szeptem, jego prawdziwą miłością i delikatnym dotykiem palców na moich pomalowanych odżywczą pomadką ustach. Liczyłam na to, że polscy skoczkowie nie wyjechali do Zakopanego; musiałam wytłumaczyć zachowanie mojej drugiej połówce, która była dla mnie najlepszym przyjacielem i kochaniem, marzyłam o tym, aby zasnąć z nim dzisiejszej nocy i pomagać mu w pakowaniu całego sprzętu do jego prywatnego samochodu. 

-Kazałem Ci wyjść i nie wracać. Udawałaś moją żonę, uśmiechałaś się do mnie, kiedy ja usłyszałem o jej śmierci i zauważyłem, że mam do czynienia z oszustką. -wypowiedział na jednym tchu, a ja zerknęłam w jego przekrwione oczy. -Odejdź, słyszysz! -wykrzyczał i stłukł szklankę obok swoich gołych stóp

-Nie masz do czynienia z Moniką. -westchnęłam. -To ja Sara, twoja Sara, taka prawdziwa, nieudawana. Żyję i jestem. -ściągnęłam krótki rękaw od bluzki. -Nie mamy takich samych tatuaży, skarbie. 

-Nie wierzę Ci, ten tatuaż mogłaś sobie zrobić przed przyjazdem tutaj, aby bardziej odebrać swoją rolę. Po co umówiłyście się na taki układ? Przez Waszą głupotę straciłem moją ukochaną. 

-Blizny po oparzeniu specjalnie bym sobie nie zrobiła i pierwszej litery twojego imienia nie potrzebowałabym na piersi. -zamknęłam drzwi i stanęłam przed nim w czarnym staniku, rzucając koszulkę na pobliski fotel. 

Ociekasz jak intensywny wschód słońca
Rozlewasz się jak przepełniony zlew


Do skrzypienia łóżka dołączyła wibracja, a na wyświetlaczu pojawiał się napis trener z podniesioną rączką; kiedy znowu ekran pozostawał ciemny, nie musieliśmy długo czekać na następne połączenie. W pętli leciała po cichu nasza ulubiona piosenka 'Goodbye My Lover', a Kamil obiecał mi bilety na koncert Blunt'a. Przy każdym jego oddechu czułam zapach intensywnej mięty i obserwował każdy nowy rumieniec na mojej twarzy bez makijażu; śpiesząc się do niego użyłam tylko nawilżającego kremu i nie przejmowałam się zasinieniami pod oczami. Materiał satynowej kołdry zsuwał się kilkukrotnie z jego pleców i ponownie poczułam jak mocno przygryza moją dolną wargę. Kiedy jego dłonie krążyły po mojej szyi, po nagich piersiach i nogach nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście; ostatni raz widząc go tuż po świętach czekałam na to zbliżenie niecierpliwie, jak na nasz pierwszy seks w hotelu przy wyjeździe z Zębu. Pisnęłam głośno, kiedy staliśmy się jednością, po ciele przeszedł intensywny dreszcz i musnęłam jego usta spoglądając w jego błękitne, jak niebo oczy, które po chwili zostały zasłonięte przez zamykające się powieki. Zostawiając na jego ramionach czerwone ślady, bardziej przyjemniejsze dla oka niż wszystkie chemiczne, matematyczne czy fizyczne wzory. Następnie opadł na moje ciało układając dłoń na bezgłowiu; żałowałam jedynie tego, że pojedyncze łóżka musiały być takie małe. Obserwując jak odrzuca kolejne połączenie, wpił się w moją szyję, a ja znowu wydałam zbyt głośny dźwięk, który dotarł do pozostałych pokoi na tym piętrze. Zacisnęłam paznokcie na jego karku, przeczesałam mokre włosy i liczyłam na to, że Kamil poprzestanie na drugiej powtórce w trakcie krótkiego pobytu w tym miejscu, które widziałam do niedawna w połączeniach video. 

-Stefan Cię zabije, stary. -spojrzałam na otwierające się drzwi i nie mogłam uwierzyć, kiedy w progu stanął Żyła, a za jego plecami widziałam Kota z Kubackim. Miałam ochotę zadać tylko jedno pytanie. Do czego służy klucz, kochanie? -Chyba przez to jednak będziesz żył, hej Sara. -pomachał mi, a ja zakrywając twarz małą poduszką nie liczyłam na długie odwiedziny.  -Dobrze Cię widzieć, gratulacje tego pierwszego miejsca, byłaś wspaniała, piękna. Bawcie się dobrze, papa. -trzasnął tak mocno, że mosiężna klamka odbiła się o podłogę, a żyrandol nad nami zaczął się bujać tak samo, jak ja kiedyś na utworzonych przy domu dziecka huśtawkach. 


ostatnio coś dobrze mi się tutaj pisze
Szczęśliwego roku jeszcze raz!


15 komentarzy:

  1. kiedy jesteś mocno zajęta, masz do nadrabienia jeszcze jeden rozdział, a dostajesz powiadomienie o kolejnej rozkoszy, jak Cię tutaj nie kochać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ktoś mnie pokochał... :D

      Usuń
    2. w ramach tego mojego wiecznego opóźnienia tutaj troszeczkę się rozpiszę. Zaczynając od wstępu: mam zawsze problem, bo ja wyczuwam dramę na kilometr albo i więcej, a ty znowu mnie zaskakujesz pozytywnie, i nie muszę żegnać się z bohaterką, której było tutaj mało, ale bardzo, bardzo ją polubiłam :) Myślałam, że do samego końca nie zrezygnujesz z narracji Kamila, ale ja lubię taką mieszankę :3 Stoch jest dobrym mężem, który kocha żonę z całego serca, ona potrafi zrezygnować z pasji i wrócić w najbardziej dramatycznym momencie, natomiast Monika -jak prawdziwa dziewczyna ratownika :D namieszała, jakby chciała swoją postacią połączyć dwa składniki, które zupełnie do siebie nie pasują; udawała Sarę profesjonalnie, a romans z Gregorem nie mógł zaczekać do powrotu siostry, więc balansowała na kruchym lodzie... Teraz najbardziej interesuje mnie ich więź, w jaki sposób się odnalazły, bo przecież rodzinę baletnicy jeszcze niedawno stanowił Kamil ze swoimi bliskimi. Natomiast zwycięstwo tej rozkoszy należy do pana Piotra Żyły; człowieku ja nie mam na Ciebie słów, ale ty taki byłeś, jesteś i pozostaniesz czy to w rzeczywistości czy w kolejnych rozdziałach Każdego Dnia :) Pozdrawiam. Szczęśliwego roku. Lil

      Usuń
    3. jeszcze pochwała za fragmenty moich ulubionych piosenek :)

      Usuń
    4. było jej mało, ale podzieliłam to tak, że w tym opowiadaniu będzie troszeczkę Kamila i troszeczkę Sary :) wszystko z czasem się wyjaśni :) Złoty medal dla Piotrka! Szczęśliwego :)

      Usuń
  2. 1. nie skomentuję tego słowem, które ciśnie mi się na usta - tak się nie robi no
    2. Gregor niech się lepiej nauką latania zajmie albo czymś
    3. czy to jest ta piosenka, o której myślę?
    4. też bym chciała mieć czysty ekran laptopa ugh
    5. HAAAALSSSEEEEY ♥ ja cię przekonuję do dobrej muzyki prawda?
    6. hahahaahahahhahahahahahahahhahahahahahahahahahahahahahahahahaha oni to jest sztos ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. nie będzie wpierdolololo XD
      2. a może on nie chce
      3. chyba tak
      4. no ja też
      5. prawda
      6. no ja wiem 👌💗

      Usuń
  3. rozdział jest genialny tak samo jak i cała historia 💋 chociaż muszę przyznać, że na początku podniosłaś mi ciśnienie, skarbie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lepiej, że podniosłam ciśnienie niż doprowadziłam do zawału

      Usuń
  4. wystarczył wstęp: żegnamy, tragicznie zmarłą i prawie popłynęły mi pierwsze łzy - byłam załamana, ale po gifie stwierdziłam, że Kamil swoją żałobę zastąpi gorącym romansem :/ a tu co? płakałam, ale ze śmiechu, bo Sara może poczuć się jak w trójkącie - jeden korzysta, a drugi ogląda. uratowałaś całą sytuację bez zbędnych problemów - jesteś mistrzem <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nigdy proszę nie wierzyć we wszystko na wstępie, bo ja lubię zaskoczyć 😂 kiedy nie ma co się lubi to akceptuje się widoki ~ motto Żyły 👍

      Usuń
  5. No nie prawdziwy roallecoster! Ach nieźle to sobie wymyśliłaś, znaczy Sara, Monika, znaczy w sumie wy wszystkie! :D
    Tylko niech ona już więcej tak nie robi, nie straszy ludzi i Kamila w szczególności, dobrze, że już jest :)
    A Piter wygrał ten rozdział i tak <3

    Czekam na następny!
    I zapraszam na kolejny dzisiaj :
    https://sublimacyjnie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niezastąpione z nas trio :) będę w nowym roku :)

      Usuń
  6. 1. Powracam z numerkami 😂
    2. Jak dobrze, że ona żyje 😊
    3. Wstęp sprawił, że miałam ciary 😱
    4. Sara i jej przekonywania 👌
    5. Żyła hahahha 😂 Rozjebał system 😂
    6. Rozdział jak zawsze genialny 💞
    7. Zapraszam do gniazda Fornala i Laury 😇
    8. Pozdrawiam 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Bardzo fajnie
      2. Dobrze, że nie zrealizowałam pierwszego planu, który siedział mi w głowie długo przed premierą.
      3. Zawsze mogło skończyć się na zawale 😅
      4. Wrodzony talent
      5. Piotrek nie ma konkurencji i żaden system mu nie straszny
      6. Dziękuję i serdecznie pozdrawiam.

      Usuń